SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Zwolska

Matronki, czyli opowieści rodowe

20 grudnia 2022
Rysunkowy portret Sylwii Góry
Udostępnij

„Kręć się, kręć wrzeciono, Wić się tobie wić! Ta pamięta lepiej, Czyja dłuższa nić!” - powyższa fraza z najpopularniejszej chyba pieśni Stanisława Moniuszki nie przypadkiem patronuje temu tekstowi. Metaforyczne nici łączą bowiem bohaterki najnowszej książki Katarzyny Zwolskiej-Płusy „Prząśniczki”, która już za chwilę ukaże się nakładem wydawnictwa Anagram.

middle-IMG_20221003_094016_746.jpg

O Katarzynie Zwolskiej-Płusie pisałam latem przy okazji herstorycznych portretów, kiedy jej tom poezji „Daję wam to w częściach” (wydany przez Wydawnictwo Convivo) znalazł się w finałowej piątce w kategorii Książka roku Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Tym razem dostajemy tom prozatorski.

Nela, Konstancja, Julianna, Malina, Jagoda, Katarzyna, Margaret to przodkinie narratorki. Takie, o których coś wie, ale też takie, które może sobie tylko wyobrażać. Odkrywa ich życiorysy, tropi fragmenty, drobiazgi, czy – jak sama mówi – ścinki, z których tka historię wielu pokoleń silnych kobiet. Kobiet, które musiały sobie radzić z przeciwnościami losu w różnych czasach i miejscach. Takich, które nie mogły liczyć na mężczyzn, bo ci odchodzili, umierali, nie dawali sobie rady, pili, czasem też bili albo byli, ale jakby ich nie było. Kobiet, które miały siłę i wiarę w to, że mogą zmienić nie tylko własną rzeczywistość, ale też czynić świat lepszym. Kobiet, które podejmowały niełatwe decyzje, często okupione rezygnacją z własnych marzeń i dostatku.

Czytelniczka i czytelnik poznają zakamarki Częstochowy, Piotrkowa Trybunalskiego, ale także Białorusi, a nawet Szkocji i Irlandii. Wsłuchujemy się w stukot obcasów na przedwojennej częstochowskiej ulicy, wróżymy z kart i dłoni, uprawiamy ziemię, jeździmy konno, zarządzamy majątkiem, płaczemy i cierpimy, śmiejemy się, kochamy i tęsknimy. Tak, jak bohaterki tej opowieści. Każda inna, a jednak wszystkie je łączy niewidzialna nić doświadczeń, które są znane wyłącznie kobietom, które pozwalają im poczuć, że naprawdę, a nie tylko na papierze, istnieje coś takiego jak siostrzeństwo. Bohaterki Zwolskiej uczą się macierzyństwa albo opłakują stratę, czują się inne, obce, niechciane, kiedy „idą za mężem” albo wybierają życie, które nie podoba się innym ze względu na społeczne normy, jakie w danym czasie i miejscu wydają się jedynymi słusznymi.

Co Ty robisz, Nela? Co sobie wymyśliłaś? Jest ciemno. Ulica Olsztyńska błyszczy lichym światłem pochodzącym od zaledwie trzech lamp. Zobacz, Nela, jak śliski wydaje się klinkier. Możesz upaść i się połamać, dziewczyno. Co ja z Tobą mam! Dopiero Cię dostałam, a Ty możesz się uszkodzić. Nie chcę mieć potrzaskanej prababki (s. 7).

middle-IMG_20221123_215946_170.jpg

Lubię frazę Zwolskiej, poetyckość, która kryje się w jej zdaniach. Idę za Nelą ciemną ulicą, żeby asekurować ją przed ewentualnym upadkiem. Wchodzę za nią do domu i czuję zapach gotującej się na wolnym ogniu zupy. Towarzyszę Neli przez cały czas. Jest ona zresztą jedną z moich ulubionych bohaterek. To jednak postać dość współczesna w porównaniu z innymi. Zwolska cofa się bowiem w przeszłość, o której niewiele może wiedzieć, którą nawet trudno jest wyczytać ze starych dokumentów. Musi więc wspomóc się wyobraźnią i wspomnianym już siostrzeństwem doświadczeń. Kto, jeśli nie kobieta, najlepiej zrozumie, co mogła czuć inna kobieta w podobnej sytuacji, nawet kilkaset lat temu. Dlatego wraz z narratorką przenosimy się aż do XVII w., do Szkocji, aby towarzyszyć Margaret, a potem Katarzynie.

Szkocka krew płynąca w żyłach Katarzyny Watson, która wyszła za polskiego szlachcica, niepokornego wobec władzy carskiej powstańca styczniowego, to fascynująca historia. To pokazuje, jak wielokulturowa była niegdyś Polska, a niewytłumaczalna tęsknota za wrzosowiskami może znaleźć swoje wytłumaczenie, gdy tylko dobrze poszukamy (s. 92).

Nie chcę zdradzać wszystkich sekretów bohaterek „Prząśniczek”, wolę, abyście poznały i poznali je sami. Warto tylko dodać, że kolejnym rozdziałom książki patronują też słowiańskie, celtyckie, germańskie i skandynawskie boginie – Mokosz, Brigantia, Holda, Frigg. Wszystkie łączy to, że są patronkami przędzarek, boginkami tkactwa, ale też płodności, ziemi, rodziny. A opowieści z przeszłości – tej bardzo odległej i tej, jaką niektóre i niektórzy z nas mogą jeszcze pamiętać, przeplatają losy Kasi, która pisze do nas z XXI w., szukając nici łączących ją ze wszystkimi kobietami, o których słyszała i wie, ale też z tymi, które może sobie tylko wyobrazić i wyśnić.

Cykle CGK - Autorzy