SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Marek Zimakiewicz

Ile jeszcze Madagaskarów?

15 marca 2023
Rysunkowy portret Sylwii Góry
Udostępnij

Madagaskar – wyspa u wybrzeży Afryki, która w zbiorowej wyobraźni II Rzeczypospolitej była symbolem niespełnionego nigdy marzenia o Polsce kolonialnej, która wszystkich Innych, którzy nie są wystarczająco polscy (a konkretnie Żydów), wyśle właśnie tam. Polsce się nie udało, ale robią to autorka scenariusza Magdalena Drab i reżyserka spektaklu „Madagaskar” Gosia Dębska. Od razu zastrzegam, że spektakl w wykonaniu Teatru Żydowskiego i niezależnego Teatru PAPAHEMA grany był w Teatrze im. Adama Mickiewicza niestety tylko dwa razy, 10 marca. Sala była pełna i myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaprosić aktorki i aktorów do Częstochowy raz jeszcze. A wierzcie mi, naprawdę warto.

middle-1e1fa41518ca538ec90010522bf53376.jpg

„Madagaskar. Horror metafizyczny” to naprawdę fascynująca opowieść o tożsamości, relacjach, przeszłości, która nie chce opuścić teraźniejszości, ciągłym stawaniu się, dostosowywaniu, ucieczkach i powrotach. Wyspa jest czymś pomiędzy miejscem zesłania, czyśćcem a turnusem wakacyjnym. Jej mieszkańców poznajemy oczami Stanisława Lema, który właśnie trafia do tych dziwnych zaświatów. A raczej to, co z niego pozostało. W tę rzeczywistość wprowadza nas głos Krystyny Czubównej, która przedstawia nam jej mieszkanki i mieszkańców: „To, co zostało z Heleny Deutsch (Paulina Moś). To, co zostało z Heleny Rubinstein (Helena Radzikowska). To, co zostało z Samuela Goldwyna (Marek Węglarski). To, co zostało ze Stanisława Lema (Paweł Rutkowski). To, co zostało z Juliana Tuwima (Mateusz Trzmiel). To, co zostało z Ludwika Zamenhofa (Piotr Sierecki)”.

middle-13b65a2664042fde24b86c5c16ebe641.jpg

To, co zostało, a więc cienie, powidoki, kontury, duchy, omamy, upiory? A może biogram w encyklopedii, wiersze w podręcznikach, jakaś myśl czy idea przekazywana na studiach? Konkretny produkt, który zmienił czyjeś życie? W końcu wszystkie te postaci coś łączy. Zamenhof to twórca esperanto, Tuwim i Lem – pisarze, Deutsch – pierwsza psychoanalityczka specjalizująca się w psychologii kobiety, Rubinstein – twórczyni imperium kosmetycznego, Goldwyn – producent filmowy. Wszyscy oni wierzyli w pewnego rodzaju utopie (literackie, filmowe, naukowe, językowe, użytkowe), które sprawiają, że świat jest lepszy, a przynajmniej jest miejscem znośniejszym do życia. Jednocześnie dla każdej i każdego z nich był to także rodzaj ucieczki przed żydowską tożsamością.

middle-597d622f41bc0f87c19313c170cf6f74.jpg

Na Madagaskarze nie ma ucieczki, o czym nieustająco przypomina im Prażmatka (Gołda Tencer), której obecność została pokazana za pomocą ekranów, na których pojawiają się wyłącznie jej oczy i usta. To właśnie ona wita nowego, czyli „to, co zostało ze Stanisława Lema”, który nie do końca może zrozumieć, co mówią do niego inni, bo wszyscy dziwnie rzężą, nieustająco wplatając we wszystkie słowa literę „ż”. Takie zaznaczenie tego, co również łączy wszystkich na wyspie, uważam za zabieg doskonał y, bo oryginalny i jeszcze nieograny. Lem szybko dowiaduje się, że z wyspy nie można uciec, tak jak nie można uciec od bycia Żydem. Tożsamość żydowska jest bowiem w oczach innych zawsze niepewna, niedookreślona, niesie ze sobą jakiś brak, a jednocześnie pewien nadmiar. Za mało jest w naszych bohaterkach i bohaterach Polek i Polaków, a za dużo obcych, wątpliwych, niepewnych. A to nos za duży, a to nazwisko za trudne do wymówienia, a to rodowód trochę wątpliwy, a to teksty niekoniecznie wystarczająco patriotyczne i polskie. Na początku Lem opiera się tej „okropnej manierze” rzężenia, ale szybko zrozumie, że opór w tym miejscu jest niemożliwy.

middle-047822ee5a3f652bbb27bb5fa48da901.jpg

Po kolei poznamy życiorys każdej osoby, bo sama nam go wyśpiewa i wytańczy, co w zamyśle było bardzo odważnym, ale też niebezpiecznym konceptem, który jednak świetnie sprawdził się na scenie, podkreślając groteskowość, ale i dramat tego zesłania. Sporo tu bardzo konkretnych odniesień historycznych, kulturowych, literackich, ale nawet jeśli ich nie znamy, świetnie zrozumiemy sam kontekst kolejnych opowieści. Połączenie teatru i musicalu, rozbudowana choreografia i skromna, ale świetna scenografia to naprawdę oryginalny sposób na pokazanie tematu, który na scenie obecny jest od dekad. Na mnie największe wrażenie zrobił monolog Juliana Tuwima – wciąż rozdartego między polskością a wyraźnym określeniem się jako Żyd. Słowo Żyd pada jednak rzadko, częściej usłyszymy ze sceny zbitkę „ży-po”, czyli właśnie to, co najbardziej trapi mieszkanki i mieszkańców Madagaskaru. Czy muszą albo czy w ogóle mogą wybierać? Czy nie mogą czuć się jednym i drugim?

middle-d5f5d6f6c19f4541d7cabbe60ffa8ce1.jpg

Mówienie, opowiadanie o sobie ma uratować bohaterki i bohaterów. Stwarzać ich na nowo, przywracać do życia, uzupełniać o wszystko, co niechciane i wyparte, aby mogli się wyrwać z miejsca pomiędzy. Zapominać i odzyskiwać pamięć, rekonstruować się z kawałków, fragmentów, mniejszych całości, uzupełniać o stare i nowe. Odpominać, ocalać od niepamięci, choćby niepełne obrazy, choćby okruchy. Budować albo odzyskiwać tożsamość mimo wszystko.

Jest w tym spektaklu taki moment, kiedy Zamenhof opowiada, że ideą stworzenia języka uniwersalnego było marzenie o świecie harmonijnym, szczęśliwym, bez podziałów i granic. Jednak bardzo szybko sam się reflektuje – właśnie dlatego ta idea nie miała szansy urzeczywistnienia. Ludzie potrzebują granic, barier, progów, obwodów i podziałów. Ludzie nie chcą pokoju. Ludzie chcą wojen. To przerażająca, ale jakże aktualna refleksja. A „Madagaskar” to naprawdę przemyślany, oryginalny spektakl, opowiadający o sprawach trudnych w sposób nieoczywisty i przejmujący. Po wyjściu z teatru powinna z nami zostać choćby ta jedna myśl: zawsze pozostaje pamięć. Pamięć, która ocala.

Fot. Marek Zimakiewicz

Cykle CGK - Autorzy