SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Podsiadło sold out

27 kwietnia 2023
Udostępnij

Częstochowa należy do trzynastki miast na trasie „Przed i Po Tour”. W każdym z nich bilety wyprzedały się w mgnieniu oka, dołożono kolejne terminy, a szczęśliwców, którzy zdobyli miejsca i tak było znacznie mniej niż chętnych. Sama dałam się wciągnąć w polowanie na bilety. I przyznam, że było warto.

middle-329453828_518307667114902_4475906421617268629_n.jpg

Nie licząc „Męskiego grania”, dwukrotnie uczestniczyłam dotychczas w koncertach Dawida Podsiadły. Najpierw w 2014 r. w „nabitym” po brzegi klubie Rura. Dwa lata wcześniej wokalista zwyciężył „X Factora”, potem wydał debiutanckie „Comfort and Happiness” i śpiewał o „Trójkątach i kwadratach”. Drugie „spotkanie” przypadło na 2016 r. Podsiadło (który, tyle, co wydał drugi krążek „Annoyance and Disappointment”) dał wówczas doskonały koncert na dachu muzycznego autobusu Red Bull Tour Bus, zaparkowanego na pl. Biegańskiego.

Na te wydarzenia wybierałam się raczej służbowo, nic więc nie zapowiadało, że kiedyś stanę do walki o znikające - w zatrważającym tempie - bilety na koncert tego muzyka. Oczywiście cenię drogę, którą przeszedł ten nieśmiały chłopak z Dąbrowy Górniczej. W maju tego roku skończy zaledwie 30 lat. Ma na koncie cztery studyjne krążki (trzy z nich diamentowe i podwójne diamentowe), koncertową „Leśną muzykę”, liczne single, cztery „hymny” kolejnych edycji „Męskiego grania” (w tym „Początek”), liczne statuetki Fryderyka, „Paszport Polityki”, nagrodę „Mateusza”… Jak na dekadę, to lista jest imponująca. Niemniej na fenomen z nim związany patrzyłam nieco z przymrużeniem oka. Podobnie jak na teksty dotyczące tego, że w rekordowym tempie „wyprzedał” Stadion Narodowy. Z imprezą, która odbędzie się w sierpniu tego roku, rekordów wiąże się zresztą więcej. Podsiadło wystąpi dla 80 tys. fanów i będzie to największy koncert solowy w historii tego obiektu.

Wiem dobrze, jak się poluje na wejściówki. Pamiętam logistykę, która towarzyszyła uruchomionej sprzedaży biletów na koncert Stonesów w Monachium. Ile emocji, nerwów: czy na pewno kupimy, czy system nie zawiedzie, czy konto się nie zawiesi. No, ale wówczas chodziło o jeden z ulubionych zespołów, koncert-marzenie, gigantów światowej muzyki… Życie zaskakuje, więc przypadek sprawił, że sama wkręciłam się w wir kolejnych rekordów Podsiadły...

Polowanie...

middle-311510985_644722310355322_6485141170721899261_n.jpg

Zaczęło się od tego, że „chodziło” za mną „To, co masz Ty”, promujące czwarty krążek artysty – „Lata dwudzieste”. Wkrótce przyszedł 6 grudnia, czas myślenia o mikołajkowych albo już i podchoinkowych prezentach, a tu nagle Facebook podrzucił mi post z plakatem promującym trasę „Przed i Po Tour”. Pobieżnie przejrzałam listę, na zasadzie: „ciekawe, co znów wyprzeda”, a tu - ku mojemu zdziwieniu - trafiłam na Filharmonię Częstochowską, w której Podsiadło miał wystąpić 24 kwietnia (nawet nie sprawdziłam, jaki to dzień tygodnia). Sprzedaż biletów właśnie miała startować. Rodzinna narada, podział ról, trzy komputery i zajęcie pozycji startowych…

Pełna godzina wybiła i rozpoczęło się szaleństwo. Najpierw system się zawiesił (powtórzyłam „wiązankę”, która wcześniej rzucałam, chcąc kupić w przedsprzedaży „Ostatnią płytę” z autografami Kultu), potem kropki na planie widowni (każdy kolor oznaczał inny zakres cenowy) zaczęły migać i znikać. Jak w grze, ja klikam w pole, a tu pusto (pojawiają się więc kolejne nieparlamentarne słowa). Cudem upolowaliśmy jeden bilet, ale potrzebne były jeszcze dwa. Nerwowe odświeżanie strony (raczej z emocji niż przemyślenia sprawy) przyniosło efekt. Kolorowe, pojedyncze kropki wróciły. Okazało się, że w chwili zakupu bilet jest rezerwowany, masz wówczas czas na opłatę, jeśli zawiesi ci się konto, BLIK nie przejdzie albo przydarzy się inne, internetowe nieszczęście, miejsce wraca do puli. Kilka powtórek z odświeżania i mieliśmy trzy bilety, choć każdy w innym rzędzie (nie było opcji na wybrzydzanie). Zakrawa to na wielogodzinną opowieść w odcinkach, ale minął może z kwadrans od rozpoczęcia sprzedaży i było „po sprawie”.

Dzień później dołożono drugi termin koncertu – 25 kwietnia, który również wyprzedał się na pniu. Okazało się, że w każdym z 13 miast trasy pojawił się szyld „sold out”, wszędzie dodano dodatkowy dzień (wyjątek stanowi tylko Opera Leśna w Sopocie, w której Podsiadło będzie śpiewał trzy dni pod rząd – 9, 10 i 11 czerwca). Po euforii, że zdobyłam bilety, pozostało poczekać na kwiecień, który miał zweryfikować, czy trud odbytej walki miał sens.

Piski w "Dobrą stronę"

24 kwietnia Filharmonia Częstochowska wypełniła się po brzegi, a w poniedziałki nie jest to częste zjawisko. Już wchodząc na salę wiadomo było, że czeka nas perfekcyjnie przygotowane wydarzenie. Dopracowana aranżacja sceny, światła, wizualizacje…

Sam koncert rozpoczęły wspomniane „Trójkąty i kwadraty”, przypominające, że debiut fonograficzny wokalisty obchodzić będzie w tym roku 10-lecie. Potem – zgodnie z zapowiedzią - miksowano piosenki smutne i te bardziej radosne, zachowując jednak równowagę i nie pozwalając na to, by któryś nurt przeważył. Aranżacje zmieniano, dostosowując repertuar do miejsca grania (największą żywiołowość zostawiając na koncerty stadionowe).

Nie oznacza to, że nie chciało się tańczyć. Chciało i to jak! „Uziemienie” na „Małomiasteczkowym” to zbrodnia niesłychana. Współczuję tym, którzy siedzieli za mną i znosili te stacjonarne piruety oraz wydzieranie się w rytm „Znowu jadę do ciebie sam, znowu jadę do ciebie” (koncert minął, ale ten refren prześladuje mnie nadal). Co więcej, szykując się na koncert, usłyszałam, że pewnie będę piszczeć razem z „zakochanymi” w idolu nastolatkami. Pozapierałam się, że "nie, no nigdy w życiu". Ale jak przyszło co do czego, to przy takim „W dobrą stronę” i moim ulubionym „Pastempomat” muszę przyznać, że i mnie piski się wyrwały.

Seniorzy i Nieznajomi

Przywołane już najmłodsze fanki nie zdominowały jednak publiczności. Co więcej, w drugiej połowie koncertu, średnia wieku mocno podskoczyła. Wszystko za sprawą nietuzinkowych gości. Roger Waters do wykonania „Another Brick In The Wall Part 2” zapraszał dzieciaki z danego miasta, a Dawid Podsiadło - w ramach trasy „Przed i Po Tour” - dzieli się sceną z lokalnymi chórami seniorów. W Częstochowie zaprosił do koncertowania nieznany mi Chór Seniorów „Wita”. Dwudziestoosobowa ekipa skradła show, towarzysząc artyście w utworach „Szarość i róż” i „Nieznajomy”. Za swój występ zebrali owacje na stojąco, a najgłośniej oklaskiwał ich sam Podsiadło. Myślę, że wnuki zazdroszczą dziś dziadkom, w końcu mało kto może się pochwalić, że śpiewał na scenie z człowiekiem, którego utwory zbierają na YouTubie miliony odsłon.

Dla mnie piosenką koncertu pozostaje „Post” (pierwszy singiel z „Lat dwudziestych”), czyli przewrotna i bardzo energetyczna odpowiedź na różne uprzedzenia, stereotypy, hipokryzję… Wybrano ją na koniec występu, a potem zabisowano jeszcze „Matyldą”. Pozostał mi niedosyt, bo chętnie posłuchałabym jeszcze kilku kawałków. Zabrakło mi choćby „No” i „Forest”. Ujęła mnie za to taka „normalność” artysty, który, gdy wraz z zespołem kłaniał się na finał, nie wyszedł przed szereg, nie stanął też w centrum, wmieszał się w grupę, w żadnej mierze się nie wywyższając. Podobny wydźwięk miała prowadzona przez niego konferansjerka: niewytrenowana, naturalna, pełna żartów (które – jak zaznaczał – czasem bawią tylko jego) i interakcji z publicznością. Nadużywał w niej słowa „fajnie”, jednak na pytanie, czy tak właśnie było w filharmonii, trudno zaprzeczyć.

fot. Dawid Podsiadło/Facebook

Cykle CGK - Autorzy