SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Piotr Dłubak

„Bum”, który nastał, aby namieszać

6 czerwca 2023
Udostępnij

Reżyser Iwo Vedral nazywa „Bum”: ładunkiem wybuchowym podłożonym pod naszą rzeczywistość. I nie są to słowa rzucone na wyrost. Najnowszy spektakl częstochowskiego teatru nieźle namieszał.

middle-Bum.jpg

Spektakl uwiera, zgodnie z zapowiedzią nie bierze jeńców, dokłada każdemu, demaskuje. Bo nawet szczytne idee mogą mieć zgniłe podłoże, a dobrzy bywamy tylko do pewnego momentu. Stawia wiele pytań, na które trudno o jednoznaczną odpowiedź. „Bum” podszyty jest złem, daleki od poprawności, pełen dyktatury i terroru. Jednocześnie umiejętnie balansuje na stykach gatunków. Mamy tu elementy komedii, performence’u, a nawet horroru.

Gdy Maciej Półtorak, grający tytułowego bohatera, intonuje „tykające” w uszach „bummm”, czujemy, że rozpoczyna się jazda bez trzymanki. Początek to spora doza improwizacji. Ralf Bum jeszcze się nie narodził, więc bagatelizuje wszystko, co przed nim. Wody jednak odchodzą i szybko ruszamy na porodówkę. Poród odbierają siostra Mechthild oraz doktor Bauer. To pierwsze z kilku doskonałych wcieleń aktorskich, które w tym spektaklu tworzą Bartosz Kopeć i Hanna Zbyryt. Do wybuchu dochodzi szybko, bowiem Ralf w łonie matki udusił siostrę bliźniaczkę, czyniąc swoje narodziny wydarzeniem medialnym. Od tego momentu jego życie śledzi z kamerą Tom, czyli Robert Rutkowski.

middle-Bum2.jpg

Swoją bytność na świecie Bum anonsuje następująco: „nastał, ażeby namieszać i zbawić świat od nudy, skostnienia i przede wszystkim uwolnić go”. Potworność dziecięcego mordercy zdaje się dostrzegać wyłącznie pani doktor. „Radzę państwu nie spuszczać tego dziecka z oka” – przestrzega rodziców.

Oni jednak zdają się podchodzić do straty córeczki dosyć lekko. Nie niepokoi ich, że Ralf sam przegryzł sobie pępowinę, bo urodził się z kompletnym uzębieniem. „Niezwykłe dziecko, wybitnie uzdolnione dziecko” – wołają zachwyceni Vicky i Dominik. Nie dziwi więc, że to Ralfi (jak zdrabniają rodziciele) rozdaje w tej familii karty.

Tu sprzedaje się przemoc

middle-Bum5.jpg

Świat dziecka pokazywany jest tu bez filtra, mały Bum nie sili się na kurtuazję. Mówi, co myśli, najczęściej to, co dorosłym często przychodzi do głowy, ale blokowane jest przez obowiązujące społeczne konwenanse. Ralf zbiera w całość wszystkie nasze lęki, których mamy świadomość, ale które najczęściej odpychamy od siebie, nie chcąc przyznać, że naprawdę istnieją.

Historia życia Buma opowiedziana jest niczym niestandardowy film dokumentalny. Kolejno - na potrzeby tv - wypowiadają się ci, którzy spotkali go na swojej drodze. Wśród nich jest nauczyciel gry na skrzypcach Kunc, który komentarz, że Ralfi „gra na skrzypcach jak pijany szympans”, przypłacił... okiem (niedoszły wirtuoz wbija w nie smyczek). Bumom trudno uwierzyć, że ich genialne dziecko zdolności ukierunkowało w zupełnie inną stronę.

middle-Bum9.jpg

Wszystkie te historie nagrywa Tom, nieodłączny kronikarz życia rodziny. To on zadaje mniej lub bardziej niewygodne pytania, ocenia, co się sprzeda. A sprzedaje się przemoc - kolejna „bohaterka” spektaklu.

Dom Bumów jest otwarty. Vicky pomaga kobietom doświadczającym zła, mówi o zasadach, a w piwnicy ma materace i wikt dla potrzebujących. Pomoc ta ma zatrzeć niechlubną rodzinną przeszłość. Gdy jedne panie otrzymują schronienie, inne widzą, że to tylko maska. Maska nie jest tu wyłącznie przenośnią, bo do noszenia tej kociej, zmuszana jest Gwendolina, która w ten sposób ma zasłaniać swoją seksualność. Ale czy na pewno o to chodzi? Niania jest jedną z ofiar hipokryzji Bumów. Zostaje zwolniona pod zarzutem perwersyjnych zachowań wobec dziecka, na które Ludwik - jako ojciec rodziny - pozwolić nie może. Nawet gdy gwałci opiekunkę synka, również usprawiedliwia się szczęściem bliskich.

middle-Bum10.jpg

Piwnica pęka w szwach, trafia do niej również Uschi, maltretowana żona sąsiada Bumów – Szmidla. Mąż znęca się nad nią, używając sprzętu kuchennego. I to nie byle jakiego, bo tego wyprodukowanego przez firmę, na której czele stoi Dominik.

Doskonały wybór

Tekst niemieckiego dramaturga Mariusa von Mayenburga był doskonałym wyborem. Drapieżny, niestroniący od absurdu, stwarza aktorom wiele możliwości. Jeszcze więcej dał im jednak reżyser Iwo Vedral. Prace nad spektaklem trwały niemal do samej premiery. Każdy z aktorów wpływał na kształt całości, miał szansę zrealizować swoją wizję roli. Przy takiej metodzie łatwo o przeszarżowanie, jednak – dla mnie - „Bum” jest jednym z najlepiej zagranych dramatów na przestrzeni ostatnich sezonów. Takim, po którego premierze, chce się podejść do każdego i powiedzieć, że wykorzystał swoją szansę w 100 proc.

middle-Bum4.jpg

Oczywiście wszystkie światła padają na Macieja Półtoraka, który dozą szaleństwa i ciężarem tematu przypomina czasy, gdy grał w znakomitej „Znikomości”. Potem był rewelacyjnym Hamletem, ale w ostatnich sezonach brakowało dla niego odpowiedniej roli. W „Karierze Nikodema Dyzmy” czy w „Kandydzie” jest bardzo dobry, ale zasługuje właśnie na „Bum”.

Mając na koncie pamiętne kreacje sprzed lat, łatwo byłoby o kalkę. Na szczęście tu znalazł dla obłędu zupełnie nowe imię.

Nie tylko raz

middle-Bum3.jpg

Zresztą dla całej obsady „Bum” jest przełomem. Hanna Zbyryt (nominowana do Złotej Maski za rolę Kunegundy z „Kandyd, czyli optymizm”), grająca Doktor Bauer, Weronikę, Uschi i Gwendolinę dostała zadania, dzięki którym udowadnia, że ma talent nie tylko wokalny. To nie epizody, ale perełki o znacznie większym przekazie niż główne role w „Czyż nie dobija się koni?” i „Królowej Śniegu”.

We wszystkich pięciu odsłonach wyśmienity jest również Bartosz Kopeć. Choć osobiście na podium stawiam siostrę Mechthild (choćby tylko dla niej warto obejrzeć ten tytuł). Doskonały jest również jako Szmidel, zwłaszcza w wymagającym monologu, reklamującym karabin maszynowy.

middle-Bum8.jpg

Dzięki Robertowi Rutkowskiemu nigdy nie zobaczymy tego samego spektaklu. Kamera prowadzona jest na żywo, na ekranie nie powtórzy się więc takie samo ujęcie. Jako operator Tom przeraża, gdy dla podbicia oglądalności, każe się rozebrać Uschi i narzeka, że mąż bił ją tak, żeby nie było śladów. Najlepszy jest jednak wtedy, gdy komentuje pojedynek bokserski. Monolog to mocno wyczerpujący, więc gdy sam pada na matę, czujemy, że szczególnie nie musi udawać.

Marta Honzatko zbierająca zazwyczaj owacje dzięki wokalnym występom, tak ciekawej roli w swoim częstochowskim dorobku dotąd nie miała. To ona – jako Vicky - stanowi tu największą ideową oszustkę. Według mnie jest zaś większym potworem niż syn.

middle-BUm11.jpg

Jej męża i ojca Ralfa gra gościnnie - debiutujący na dużej scenie - Szymon Kowalik. Młody aktor (między nim a Półtorakiem jest kilkanaście lat różnicy, ale kupuję ten zabieg) robi to naprawdę dobrze -z dużą lekkością i dystansem.

Także do współpracowników Vedral ma nosa. Za scenografię i kostiumy odpowiada Paula Grochowska (pomysł z ukrytym w głębi sceny mieszkaniem, rodem z PRL-u był bardzo w punkt), za muzykę - Anna Stela (najbardziej spodobała mi się ta z ringu), a za choreografię – Natalia Dignes (wartą uwagi zwłaszcza podczas pojedynku i konkursu miss).

Kto przychodzi na „Bum”, musi liczyć się z tym, że nie posiedzi sobie wygodnie. To jedna z najodważniejszych realizacji, których w ostatnich latach podjął się Teatr im. Adama Mickiewicza. Przypomina mi sezon 2015/2016, z „Procą” André Hübnera-Ochodlo oraz „Efektem” Adama Sajnuka. Oba również były grane bez scenicznej przerwy, oba - choć pierwszy dotkliwiej - właziły z buciorami w duszę. Tamten sezon przywołuję zresztą nie bez powodu, był on bowiem niezwykle owocny. Zainaugurowało go „W starych dekoracjach” Igora Gorzkowskiego z jubileuszową rolą Henryka Talara, dzięki której o częstochowskiej scenie było w kraju głośno.

middle-Bum7.jpg

„Bum” – moim zdaniem – tym bardziej zasługuje na to, żeby teatralny huk słychać było daleko poza granicami miasta. To tytuł, który warto pokazać na festiwalach teatralnych.

Widziałam spektakl podczas premierowego pokazu, 27 maja. Wyszłam zachwycona, choć z poczuciem, że nieco przycięłabym pierwszą część. Przyznam, że ponad dwie godziny to dla mnie za długo, podkręciłabym więc tempo. Niemniej „Bum” to spektakl do obejrzenia nie tylko raz. W tym sezonie zobaczymy go jeszcze 10 i 11 czerwca o godz. 19.00. Wybieram się na powtórkę.

Fot. Piotr Dłubak/Teatr im. Adama Mickiewicza


Galeria zdjęć

26 maja 2023
Piotr Dłubak/Teatr im. Adama Mickiewicza w Częstochowie
Przygotowania do premiery spektaklu "Bum" Mariusa von Mayenburga, którego reżyserem jest Iwo Vedral śledził artysta fotografik Piotr Dłubak. O przedstawieniu mówi się, że czegoś takiego na częstochowskiej scenie jeszcze nie widzieliśmy. "Bum" zadebiutuje na afiszu Teatru im. Adama Mickiewicza już 27 maja.

Cykle CGK - Autorzy