SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Z historii częstochowskich sylwestrów i karnawałów

31 grudnia 2023
Udostępnij

Zerknijmy w przeszłość. Niech będzie równe sto lat. Było już po Bożym Narodzeniu i planowano w naszym mieście – jak informował „Goniec Częstochowski” - liczne zabawy sylwestrowe.

middle-sylwester_2.jpg

W ostatnim numerze tego pisma z 1923 r. czytamy: „Częstochowa zazwyczaj godnie spotyka Rok Nowy […] . Przy dźwiękach lekkiej muzyki, w gwarze i weselu spędzą nadobne częstochowianki i dziarscy częstochowianie noc dzisiejszą: w Tow. Śpiew. »Lutnia«, w hotelu »Polonia«, Stow. Rzemieślniczo-Przem., cukierni »Cristal«, szkole tańców baletm. Kosteckiego. W sali Straży ogniowej i sali »Harmonja« odbędą się maskarady, urządzane przez żydowskie T-wa dobroczynne. Pozatem odbędą się liczne wieczory taneczne w różnych salach fabrycznych oraz domach prywatnych”.

I nie myślcie, że cieszyły się te imprezy zainteresowaniem wyłącznie sił lokalnych. Na taki bal pocztowców „przybyli specjalnie urzędnicy pocztowi z Sosnowca i Zawiercia”. W efekcie szalało na parkiecie 100 osób.

A potem nadszedł karnawał 1924 r. 12 stycznia Częstochowskie Towarzystwo Cyklistów urządziło dla swych członków i ich rodzin wielki bal. Na jego miejsce wybrało lokal Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia” w Alei 54 (to tam gdzie dzisiaj siedziba kurii metropolitalnej). Przy okazji rozdawało nagrody „za turystykę i wyścigi”. W tę samą sobotę organizowało tańce I gniazdo Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” – od godz. 21 w sali straży ogniowej. „Wspaniały program zabawy przewiduje m.in.: confetti, serpentiny, pocztę francuską itp. […] Orkiestra doborowa. Bufet obficie zaopatrzony. Sala ogrzana” – zachwalali organizatorzy w lokalnej prasie. Tydzień później Klub Nauczycielski przy ul. Dąbrowskiego 21 (róg Ciemnej) urządzał herbatkę tańcującą z wieloma atrakcjami. Wystarczyło zapłacić, żeby wejść. Bardziej wybredni okazali się częstochowscy drukarze, na swój bal rozsyłając imienne (sic!) zaproszenia.

Tak czy inaczej, bawiono się przy każdej okazji. Nic dziwnego, że szkoła tańców baletmistrza K. Kosteckiego ogłaszała, iż w lokalu własnym przy ul. Jasnej 49 (trzeci dom od ul. Kościuszki), „uczy oddzielnie i w kompletach wszystkich nowości na bieżący karnawał”, w tym „mazura konkursowego”. A co to były za nowości? Najmodniejsze sto lat temu tańce, „które tańczą w Paryżu i Warszawie” wymieniono w reklamie szkoły M. Łubeńskiego (ul. Strażacka 8): boston-simulant, one-step, vendeta, tango-amepa, shimmy-cow-boy, fox-blues-jawa, exotic i camel-valtz.

middle-sylwester_zabawa_retro.jpg

Konkurowała z tymi przybytkami szkoła pod numerem 9 w I Alei (sala Resursy). Prowadził ją baletmistrz Mikołaj Parnasow, członek Sokoła, były podpułkownik sztabowy pomocniczych wojsk ukraińskich, walczących po stronie Polski przeciwko bolszewikom. Niestety, reklamy jego usług rychło zastąpił… nekrolog. Parnasow zmarł 17 stycznia 1924 r., mając zaledwie 32 lata. Przyczyna zgonu – wojenna rana w lewe płuco i ciężkie warunki życia po wojnie. Mistrz osierocił żonę i dwoje małych dzieci.

W „Gońcu…” sprzed wieku jakoś nie widać relacji z imprez ówczesnego karnawału. Nie wiemy zatem, co wkładały „nadobne częstochowianki” na takie choćby maskarady. Ale zachował się opis strojów z balu maskowego w hotelu Angielskim w kar nawale 1909 r. Do pierwszego kadryla stanęło tam wówczas 60 par, a panie wystąpiły w kostiumach następujących: Czarny Motyl - Łucja Heniżanka, Carmen i Dama treflowa - Emma i Gabriela Szpieglówny, Pierrot Błękitny - Władysława Konówna, Arlekin - Helena Gradsteinowa, Rouge-Noir - Lily Pachnerówna. „Dziarskich częstochowian” gazeta nie opisała, poza jednym wyjątkiem: „p. F. Galiński - pułkownik szwedzki z czasów oblężenia Częstochowy”.

Może panowie unikali przebrań, wybierając prostotę fraka czy garnituru? A przy okazji dokładając roboty policji. Tak, właśnie. To przez nich policja, zamiast skoncentrować się na rewizjach w poszukiwaniu materiałów wywrotowych, kolportowanych przez socjalistów, nieustannie i bezwzględnie tropiła w mieście nielegalne wytwórnie… celuloidu.

Męska elegancja miała bowiem bezpośredni związek z białym plastikiem, który my kojarzymy głównie z piłeczką pingpongową. Wyjaśnił to słynny warszawski felietonista Wiech. W jednym ze swoich przedwojennych tekstów pisał (cytaty za zbiorem „Dmuchnij pan w balonik”, PIW 1980, s. 51-52): „Półkoszulek, mankiety, kołnierzyk i mucha to byli artykuły wymagalne, bez tego nikt by się nie odważył do kobiety podskoczyć. Młodzież szaconek dla płci pięknej miała i salonowy przepis znała na wylot”. Problem w tym, że u s ztywniana krochmalem bielizna z płótna mocno i łatwo się gniotła. Używano zatem znacznie bardziej wytrzymałego celuloidu. Ten jednak był łatwopalny, a nawet ulegał samozapłonowi. Wiech opowiadał: „Widziałem takie zdarzenie […], że na jednem młodziaku celloid się zapalił, bo mu ktoś przez nieuwagie papierek od cygara za kołnierz wrzucił. W jednem momencie z eleganckiego faceta łachudra sie została z gołą szyją i klatką piersiową […]. Ale sam sobie był pętak winien, bo tandete – dwa złote cały komplet – na Sewerynowie kupił, zaczem zrobić sprawonek w przyzwoitej firmie”.

O wiele lepsze było – zdaniem Wiecha – inne tworzywo galanteryjne. „Prawdziwa, podwójna guma na azbestowej podszewce nigdy się nie zajęła, chociażby kto godzinę papierosem ją przypalał”. Miała też inne zalety: „Nawet o wiele idąc na zabawę ktoś został się opryskany błotem przez parokonkie, wchodził do pierwszego lepszego podwórka, puszczał wode ze studni i w trymiga bielizna mu się świeciła jak nowa. A na zabawie, żeby nawet całe noc tańczył, półkoszulek miał sztywny jak deska do prasowania”.

Rewizje celuloidowe odbywały się przez cały rok, nie tylko w karnawale, gdy zapotrzebowanie na elegancję wzrastało. Np. w czerwcu 1909 r. policja częstochowska odkryła aż dwie nielegalne fabryczki celuloidu - w kamienicach mieszkalnych przy Alei 18 i 56. Zastała tam maszyny, narzędzia i towar - nie tylko łatwopalny, ale grożący wybuchem. Ten drugi zakład należał do panów Reingolda, Schwarzsteina i Rosenzweiga, a mieścił się w czterech pokojach. „Goniec…” za policją twierdził, że gdyby doszło do eksplozji, zniszczeniu uległaby cala kamienica.

Fot. NAC

Cykle CGK - Autorzy