Bardzo wielu, bardzo dobrych książek nie doczytałem do końca…

Na pokładzie transatlantyku spotykają się m.in. genialni szachiści i ekscentryczny pisarz Witold Gombrowicz. W luksusowych wnętrzach nie brakuje tajemnic, intryg i kryminalnego wątku. O pracy nad „Półmistrzem” Mariusz Czubaj opowiedział podczas piątkowego spotkania w Hotelu Arche. Nie zdradził jednak tego, „kto zabił”.
Spotkanie w Hotelu Arche było kolejną wizytą pisarza w naszym mieście. Do wspólnych rozmów kilkakrotnie zapraszał go twórca marki „Wspieraj Kulturę” – Robert Jasiak. Panowie znają się od kilkunastu lat. Mariusz Czubaj był również pierwszym gościem premierowego podcastu „Kartkowanie” (pisaliśmy o nim TUTAJ).
Gospodarz
spotkania przedstawił go nie tylko jako znakomitego pisarza, ale też
profesora antropologii kultury, karatekę (ma 1. dan), szachistę i
saksofonistę. I choć różnych wątków nie brakowało, to piątkowa rozmowa krążyła przede
wszystkim wokół wydanej w styczniu powieści „Półmistrz”. To taka retro
powieść kryminalna rozgrywająca się w przededniu wybuchu drugiej wojny
światowej. Polska reprezentacja wyrusza na olimpiadę szachową na
pokładzie transatlantyku „Przyszłość”. Statkiem płynącym z Gdyni do
Buenos Aires podróżuje również tajemniczy Edward Abramowski.
Pisarz zaznaczył, że lubi nadawać swoim bohaterom nazwiska, które coś znaczą. To konkretne zaczerpnął od zmarłego w 1918 r. filozofa, socjologa i psychologa. W rzeczywistości nie mógłby on płynąć tym statkiem, jednak - jak zaznacza pisarz - „literatura nie jest odtwarzaniem historii, tylko jej naginaniem”.
I sam nagina ile wlezie. Tak więc Abramowski Czubaja również przedstawia się jako filozof, niemniej szybko okazuje się, że jego rola na statku jest zgoła inna. Więcej szczegółów – choćbym chciała - nie zdradzę. Tuż przed spotkaniem kupiłam „Półmistrza” i dopiero niedawno rozpoczęłam lekturę. Zbrodnia wisi w powietrzu, z opisu zamieszczonego z tyłu okładki wiem, że morderstwo będzie brutalne, ale to wszystko jeszcze przede mną. Na szczęście ani Czubaj, ani żaden z uczestników spotkania nie zdradził „kto zabił”. Zresztą jak podkreśla autor, bardziej chodziło mu o historię, a nie kryminalny wątek. Klimat jest więc nieśpieszny, taki retro, przypominający mi ulubione powieści Borisa Akunina z Fandorinem w roli głównej.
Kilkakrotnie w „Półmistrzu” pojawia się również Witold Gombrowicz, który w rzeczywistości w 1939 r. płynął do Buenos Aires, a osobiste przeżycia posłużyły za kanwę powieści „Trans-Atlantyk”. - Każde pojawienie się Gombrowicza wprowadza gigantyczne zamieszanie. Czy był taki, jakim go opisałem? Z tego co wiem – niekoniecznie, ale myślę, że bardzo by mu się podobało to, jak został przedstawiony. To moja wariacja na jego temat – mówił Czubaj.
Przy okazji przyznał, że nie przebrnął przez „Trans-Atlantyk”. - Czy uważam go za arcydzieło? Boże broń! Jeśli nie przymuszają do tego człowieka jakieś okoliczności, nie da się tego przeczytać od deski do deski. W całości to mordęga. Jeśli czytasz akapitami, na wyrywki jest to jednak znakomite! - dodał.
Literackich zeznań padło więcej. Oto kolejne: Ja bardzo wielu, bardzo dobrych książek nie doczytałem do końca. Zostawiam sobie pole do pożegnania się. Lubię mieć takie poczucie nieskończoności, które daje literatura. Mówię sobie, że na pewno doczytam je do końca, choć jestem pewny, że tego nie zrobię.
Do swoich książek po ich wydaniu również nie wraca. Nie przeczytał dotąd żadnej z nich, co więcej: wielu szczegółów nawet nie pamięta.
I choć jeśli chodzi o tematykę szachów to rzeczywiście Czubaj czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie, morska tematyka jest mu odległa. - Taki ze mnie Joseph Conrad, że nie odróżniam prawej burty od lewej, a dzioba od rufy. Lubię mieć twardy grunt pod stopami.
Jako „wilk morski” opowiedział o pewnej wyprawie na dorsze, podczas której przez siedem godzin „zanęcał”... przewieszony przez burtę. W kwestii statku bazował na fachowej wiedzy. W ten sposób obalił mit jednej z najsłynniejszych scen w historii kinematografii: - Dowiedziałem się, że nie mogę wpleść sceny rodem z „Titanica”, bo nie wolno całować się na dziobie, nie ma szans, żeby pasażerowie się tam dostali.
Tajemnic wyjrzało na światło dzienne jeszcze więcej. Przy okazji rozmowy z publicznością, zdradził, że w jednym ze sklepów popularnej sieci „Półmistrza” ukradziono. Tym, którzy zdobyli swoje egzemplarze w bardziej legalny sposób, autor chętnie się podpisywał. I tu doszło do naginania rzeczywistości. Pan Bonifacy, który przede mną czekał na podpis, z okazji urodzin przeniósł się w okolice 2050 r. Z kolei w mojej dedykacji zbliżamy się do końca tego wieku.
Fot. Adam Markowski
Galeria zdjęć
← „Gdzie jest Twój dom?"
Zmieniło się wiele, został kolor →
Cykle CGK - Autorzy
-
Adam Markowski
Podwójna ekspozycja
-
Sylwia Bielecka
Projekt zastępczy
-
Adam Markowski
CGK Live Sessions
-
Juliusz Sętowski
Historyczny Człowiek Roku