SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Patryk Cichoń

Nie chciałbym być na scenie człowiekiem rozżalonym

5 sierpnia 2023
Udostępnij

- Wolę zagrać dla 50 czy 100 osób. Taka piosenka, jaką chcę grać, nie jest przeznaczona dla 500. Nie ciągnie mnie do tłumów – mówi Krzysztof Niedźwiecki, częstochowski gitarzysta, wokalista i producent muzyczny. Rok temu na bibliotecznym podwórku wystąpił z zespołem Małym, 27 lipca muzyk powrócił tu solo.


middle-362926384_580439484267786_8234027025158418652_n.jpgMówisz, że jesteś „skazany na busa”. Od ilu lat jesteś w muzycznej drodze?

Krzysztof Niedźwiecki: Licząc pierwszy koncert z Habakukiem w 1998 r. w Pajęcznie (grało tam również Voo Voo), to już od 25 lat, bardzo dużo czasu spędzam w busie, w pociągach, w podróży. W tygodniu (od dwóch lat prawie) jeżdżę też po całej Polsce z koncertami profilaktycznymi dla młodzieży. Czasem mam wrażenie, że byłem na każdej stacji benzynowej w kraju. Oczywiście nie narzekam. Nawet to polubiłem, choć bywa to męczące fizycznie. Natomiast same podróże lubię, bowiem to zawsze nowe miejsca, ludzie poznani przypadkowo, spontaniczne spotkania…

Teraz wróciłeś z koncertów z Kultem w Łodzi i Kazimierzu Dolnym. Wcześniej po raz kolejny zagrałeś na podwórku Biblioteki Publicznej. Polubiłeś to miejsce? Wiele osób nawet nie wie o jego istnieniu…

- Sam o nim długo nie wiedziałem. W Częstochowie wiele jest takich nieoczywistych miejsc. Wtedy czujesz, że jesteś w innym mieście. Za każdym razem, gdy przypadkiem na nie trafiam, jestem zaskoczony. Mieszkam w Częstochowie od ponad 40 lat, a jestem tam po raz pierwszy.

Podwórko biblioteki ma świetną atmosferę, bardzo dobrze się tam gra. W tle jest klimatyczna ściana. Może udałoby się zagrać kiedyś po zmroku, wykorzystać tę przestrzeń do projekcji? Mam nadzieję, że sprawa jest rozwojowa.

Najbardziej nieoczywiste miejsce, w którym dotychczas występowałeś?

- Może inaczej: najciekawszym miejscem, w którym ostatnio grałem, było… więzienie. Zagrałem w Zakładzie Karnym w Pińczowie dla 30 chłopaków z bardzo ciężkimi wyrokami (minimum 15 lat). I to było bardzo ważne doświadczenie. Trudne, a jednocześnie oczyszczające, wyjechałem stamtąd lżejszy.

To moje granie tam przekładane było trzy razy. Pomyślałam, że coś dziwnego się dzieje, że ciągle nie mogę tam trafić. W końcu udało się to 13 czerwca. Chłopaki słuchali mnie z ogromną uwagą, inną niż w szkołach, w klubie, czy w plenerze. Najbardziej podobał im się „King”. Gdy śpiewałem „dziś Kingy siedzi w celi i wspomina dobre dni”, to tak jakbym śpiewał o nich.

Bardzo chciałbym coś takiego jeszcze raz przeżyć. Na pewno, jeśli będę miał okazję, ponownie zagram w zakładzie karnym.

middle-362255855_580439407601127_2206557317275949338_n.jpg

Wspomniałeś o szkołach, ostatnio koncertujesz tam regularnie?

- Odwiedzam szkoły podstawowe i licea. Choć wiadomo, wolę grać w tych drugich, bo komunikacja jest wtedy inna. To koncerty profilaktyczne, które w zasadzie nie różnią się od moich normalnych koncertów solowych. Tyle że więcej rozmawiamy, pojawiają się pytania. Mówimy o tematach i wartościach, o których niby mówiło się już to mnóstwo razy, ale nadal uważam, że warto.

Czy dla młodych Młynarski czy Ciechowski, których piosenki często wykonujesz, nie brzmią jak prehistoria?

- Prehistoria może nie, ale to coś nawet nie jak powstanie warszawskie, tylko wręcz styczniowe. Niemniej młodzi bardzo mnie zaskakują. Przestrzegano mnie, że nie zawsze bywają zainteresowani takimi propozycjami, że są rozproszeni, wiecznie zalogowani, wiecznie w sieci. Nie schlebiam sobie, ale gdy zaczynam grać czy coś mówić, na początku są szmery, a potem uczniowie dają się wciągnąć. Gdy mówię wiersz o przyzwoitości autorstwa Wojciecha Młynarskiego, to oni wiedzą, o co chodzi. Może maksymalnie z dziesięć razy miałem jakieś problemy z dotarciem do nich, a 90 razy było naprawdę dobrze.

Jestem podbudowany, bo jak większości starszych ludzi, wydawało mi się, że jesteśmy podzieleni, że to dwa światy, ale okazuje się, że to ten sam świat, tylko oni mają inne narzędzia i żyją z innymi środkami komunikacji. Dla nas to ciągle dodatek, dla nich treść. Trzeba to zaakceptować, bo to się nie zmieni. Nie zlikwidują przecież internetu.

Wracając do recytacji, coraz częściej dopełniasz nią koncerty. Tak było i tym razem. To chyba wymaga sporo odwagi? Skąd ten pomysł?

- Piotrek Machalica często na próbach mówił, a nie śpiewał teksty. Robił to dla powtórzenia, nauki. Wydaje mi się, że taki tekst działa jeszcze mocniej. Rozmawiałem też kiedyś z panem Soyką i on również powiedział, że jak uczy się tekstu na pamięć, to chodzi i mówi do domowników np. Szekspirem. Tekst musi się ułożyć. I co równie ważne, dzisiaj różnie bywa z uwagą… Mówiąc monolog czy wiersz, troszkę prowokuję i mam wrażenie, że ludzie (a przynajmniej odbiorcy takiej muzyki) lubią być sprowokowani do uwagi.

Mówię te teksty nieco z tęsknoty za Piotrkiem. Sięgam po takie, które on mówił i zdaje mi się, że wtedy jest bliżej. Powtarzam je nawet na spacerach z psem, to takie ćwiczenie, żeby się potem, przed publicznością nie zaciąć. Bo z tekstami Młynarskiego jest tak, że jak zapomnisz, to niczego nie uszyjesz, nie dopowiesz. To jest w nich piękne, że albo je umiesz na blachę, albo ich nie ruszaj.

W szkole byłem wagarowiczem. Teraz to trochę sobie rekompensuje.

middle-362663573_580439650934436_4759211926498048519_n.jpg

Według jakiego klucza układasz setlistę?

- Chcę śpiewać o tym, co jest niezmienne od wielu lat, a o czym trzeba przypomnieć. Nie chcę śpiewać o nienawiści, wolę o tym, żeby jej nie było. Mamy 2023 r. i ileś kilometrów stąd jacyś ludzie siedzą w czołgach i strzelają do innych ludzi. Pewne rzeczy wydają się oczywiste i dlatego o nich się już nie mówi, a ja chcę o nich śpiewać. Obecnie jest bowiem tyle środków komunikacji, a samej komunikacji między nami brakuje.

Sięgasz po Młynarskiego, Korę, Ciechowskiego, ale czasami i własne teksty. Podczas styczniowego koncertu w „Stacherczaku” zaśpiewałeś premierowy „Klucz”. Piszesz do szuflady?

- Coraz rzadziej. Gdy mam wolną chwilę, wolę poświecić ją na uczenie się nowych, dobrze napisanych piosenek. Zresztą ja piszę w pierwszej osobie, więc od razu wszystko jest odsłonięte, na wierzchu, o mnie. Dodatkowo piszę też zazwyczaj o kwestiach, które mnie denerwują. To może się wydawać pretensjonalne, a nie chciałbym być na scenie człowiekiem rozżalonym. Raczej w tych natężonych czasach chciałbym siebie i innych pokrzepiać.

Co prawda nagraliśmy z zespołem Mały kilka naszych piosenek, ale to bardziej, żeby zamknąć ten etap i żeby właśnie nie leżało to w szufladzie. Może roześlemy materiał po kilku wytwórniach, może ktoś się zainteresuje, ale bez napięcia. A może po prostu trafi to do internetu.

Wolę zagrać dla 50 czy 100 osób. Taka piosenka, jaką chcę grać, nie jest przeznaczona dla 500. Choć są legendy jak Raz Dwa Trzy, którym się udaje się dotrzeć z taką formą do tłumów. Mnie do nich jednak nie ciągnie.

Zarejestrowaliście piosenki z zespołem Małym, planujesz jeszcze jakieś poważniejsze przedsięwzięcia?

- Nie o wszystkich mogę już opowiedzieć, ale o tym tak: we wrześniu ukaże się piosenka z bardzo ciekawym tekstem o Polsce autorstwa Jana Wołka w wykonaniu Andrzeja Grabowskiego. Odświeżyliśmy współpracę. Pojechałem kiedyś do niego, posiedzieliśmy, pogadaliśmy i od słowa do słowa narodził się pomysł. Andrzej zajęty jest dziś głównie aktorstwem, ale chciałby wrócić do piosenki z bardziej zaangażowanym tekstem.

Co więcej, bardzo dużo tekstów i prozy zostawił po sobie aktor Jan Nowicki. Pojawiła się więc myśl, że może jeszcze w tym roku zaczniemy pracować nad albumem „Tribute to Janek Nowicki”.

Fot. Patryk Cichoń/Biblioteka Publiczna im. Władysława Biegańskiego

middle-362264576_580439284267806_6120626486042866006_n.jpg

Koncert „CzęstoSłowa” odbył się 27 lipca na podwórku Biblioteki Publicznej im. Władysława Biegańskiego. Podobnie jak rok temu, gdy Krzysztof Niedźwiecki występował z zespołem Małym, miejsc siedzących szybko zabrakło. To dowód, że w Częstochowie lubimy piosenki, które są o czymś. Setlistę – zgodnie z zapowiedzią – wypełniły przede wszystkim teksty Wojciecha Młynarskiego, Olgi „Kory” Jackowskiej i Grzegorza Ciechowskiego. Usłyszeliśmy więc m.in. "Jeszcze w zielone gramy", „Moje ulubione drzewo”, „Lipstick On The Glass” czy „Sexy doll”. Zabrzmiały także np. „Broniewski” skomponowany do słów autorstwa Zygmunta „Muńka” Staszczyka, „Obłuda” Dżemuczy „Tylko miłość” z płyty „I Hate Rock’n’Roll” T.Love (przyznam, że wolę tę wersję od oryginału). Szczególne było wykonanie „Nie pytaj o Polskę”, które Niedźwiecki zadedykował pamięci tych, którzy odeszli zbyt wcześnie, w gronie wymienionych znalazł się m.in. nasz redakcyjny kolega – Adam Florczyk.

Pomiędzy piosenkami artysta przypominał wiersze Młynarskiego z „Niewielkim słowem przyzwoitość” i „Smutnym miasteczkiem” na czele.

W drugiej połowie koncertu do gitarzysty i wokalisty dołączył gość specjalny – pianista Wojtek Królikowski. Na bis przypomniano m.in. doskonałe „Jestem kobietą” Maanamu.

Cykle CGK - Autorzy