SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Adam Markowski

Lubię robić problemy ludziom

1 lutego 2024
Udostępnij

Nazywa siebie dwubranżowcem, jest najchętniej ekranizowanym autorem kryminałów w kraju, ale gdyby nie związał życia z literaturą i filmem… zostałby ochroniarzem (ewentualnie policjantem). Igor Brejdygant odwiedził Częstochowę, by opowiedzieć o swojej najnowszej powieści „Splątanie”.

middle-20240122_igor_brejdygant_arche_fotamark_sm_017.jpg

W stwierdzeniu, że spotkania autorskie motywują do czytania, nie ma przesady. Przy okazji podkręcają książkowe tempo. Na wieść, że Częstochowę odwiedzi Igor Brejdygant (nie przypominam sobie, żeby gościł tu wcześniej, ale mogę się mylić), od razu zamówiłam sobie jedną z jego ostatnich powieści. „Szadź”, „Rysę” i „Wiatr” już znałam, potrzebowałam jakiejś nowości. I choć kolejka odkładanych od dawna własnych i wypożyczonych niedawno bibliotecznych pozycji jest długa, „Spirala” wepchała się przed szereg. Pochłonęłam ją w weekend.

Po spotkaniu, które odbyło się 22 stycznia, wiem, że muszę sięgnąć również po „Splątanie”, które ukazało na rynku wydawniczym blisko trzy miesiące temu. I to właśnie temu thrillerowi (choć oczywiście nie tylko) zadedykowano poniedziałkowy wieczór. Przy okazji było to pierwsze literackie wydarzenie, na które w tym roku zaprosił czytelników hotel Arche.

To trochę studium zła

middle-20240122_igor_brejdygant_arche_fotamark_sm_011.jpg

Karolina Milewska każdego dnia boi się o swoje życie. Nawet cichy szmer za drzwiami przywołuje najstraszniejsze wizje. Porwana. Uwięziona. Martwa. Człowiek, który ją prześladuje, czekał na tę chwilę bardzo długo. Przygotował pułapkę i zaplanował każdą minutę jej cierpienia. Zbliżał się krok po kroku, aby uderzyć, gdy będzie całkowicie bezbronna. Kiedy wreszcie ją dopadnie, będzie należała tylko do niego. To on da jej nowe życie. Albo je odbierze tak promuje powieść (według zapewnień, w które wierzę, wciąga do ostatniej sceny) jej wydawca.

W rozmowie, którą poprowadził Robert Jasiak, twórca marki „Wspieraj kulturę!”, Igor Brejdygant zdradził, że przede wszystkim chciał przedstawić studium psychopatycznego mordercy. – Najbardziej zależało mi na tym, żeby pokazać to, kiedy człowiek zapadnięty kompletnie w sobie i w swojej depresji, z tej depresji wyrywa się taką złą energią. Bo z depresji można wyjść ku światłu, ale okazuje się, że można też wyjść w mrok – wyjaśnił.

middle-20240122_igor_brejdygant_arche_fotamark_sm_002.jpg

Po raz drugi w swoim literackim dorobku pisarz niemal od początku nie ukrywa tego, kto jest tym złym (kto czytał lub widział „Szadź” wie, o co chodzi). - Zabójca czy potencjalne w tym momencie zabójca jest znany. To znaczy, że nie ma tu zagadki klasycznej dla kryminału, czyli kto zabił, bądź kto zabije. Rzecz polega na czymś innym, czy zdąży, czy zostanie mu to uniemożliwione i co w ogóle się stanie. To trochę studium zła – przyznawał. - Pokazuję tu pokrętną motywację, mianowicie człowiek wydobywa się z własnego doła, wymyślając, że popełni zbrodnię. Nic specjalnie tu nie spoileruję, bo to wiadomo po pierwszych dziesięciu stronach.

Twórca wielobranżowy

Padło pytanie o stalking i czy przypadkiem za inspirację nie posłużyły – niestety – własne doświadczenia (nie jest nowością, że osoby publiczne często prześladowane są przez stalkerów). Na szczęście autopsji w tym nie było, tylko lektury, obserwacje, wyobraźnia. Przy okazji Brejdygant zdradził, że lubi przyglądać się ludziom, przysłuchiwać ich rozmowom, czerpać z nich pomysły. Jednak prawdziwą mistrzynią w takich obserwacjach jest ponoć jego żona, która potrafi wychwycić szczegóły dyskusji rozgrywającej się kilka restauracyjnych stolików dalej. Co więcej, gdy historia ją wciągnie, może przejechać kilka przystanków metrem dalej niż planowała…

middle-20240122_igor_brejdygant_arche_fotamark_sm_012.jpg

Igor Brejdygant nazywany jest najchętniej ekranizowanym autorem kryminałów w Polsce. To, że tak swobodnie porusza się między książką a filmem, to zasługa jego „wielobranżowości”. Jako syn znakomitego aktora Stanisława Brejdyganta zainteresowanie kinem ma we krwi. Sam studiował organizację sztuki filmowej w łódzkiej „Filmówce”. Pisze scenariusz i to nie tylko na podstawie własnych książek, bo w dorobku ma m.in. przeniesione na ekran „Erynie” Marka Krajewskiego. Reżyseruje (przykładem jest choćby „Paradoks”), a czasem i sam gra (jak np. w „Vinci”, którego był tez drugim reżyserem). Ten świat zna zresztą naprawdę dobrze, wiele nauczył się np. będąc asystentem reżysera…

Zapytany o inny zawód, który mógłby wykonywać, zaskakuje, wskazując, że powinien być… ochroniarzem. – W najlepszym wypadku policjantem. Osobowość mam dosyć introwertyczną i ponadto taką analizującą wszelkie możliwe zagrożenia, na przykład co może skąd spaść, co w każdej chwili i gdzie może się wydarzyć.

middle-20240122_igor_brejdygant_arche_fotamark_sm_009.jpg

Dlaczego jego adaptacje cieszą się takim powodzeniem? Co ciekawe zarówno książki, jak i ekranizacje mają tak samo duże grono fanów. - Książka współpracuje z naszą wyobraźnią bardzo mocno, dużo mocniej niż film, bo on już wszystko podaje na talerzu, no może prawie wszystko. Strasznie trudno jest przedstawić to potem tak, żeby usatysfakcjonować naszą wyobraźnię, z reguły pojawia się zawiedzenie adaptacją. Produkcja udaje się najczęściej wtedy, kiedy adaptacja proponuje coś jeszcze, jakąś wartość dodaną. W „Szadzi” trochę tego było, w „Eryniach” myślę, że też jest – przyznaje pisarz. - Jestem jakby dwubranżowcem, to także jest wartość dodana. Kolejną, czyli pewną świeżość, dodają aktorzy.

Lepiej pisze mi się kobiety

I choć „Palimpsest”, „Paradoks”, „Zbrodnia”, „Prosta historia o morderstwie”, „Belle Epoque” czy przywoływana już kilkakrotnie „Szadź” kojarzą się z ciekawymi męskimi postaciami, to sam Brejdygant chętniej opisuje kobiety.

middle-20240122_igor_brejdygant_arche_fotamark_sm_018.jpg

- Po prostu lepiej mi się pisze kobiety, tak się złożyło i bardziej mnie interesują. Gdy pisałem „Paradoks”, głównym bohaterem miał być Kaszowski. To jest dość westernowa postać, zagrał go jeszcze do tego Bogusław Linda, a nie ma w Polsce lepszego kowboja i twardziela. To naprawdę świetny aktor. Kobietę w „Paradoksie” stworzyłem jako taką „przeszkadzajkę”, ona była z BSW, czyli policji w policji i miała mu przeszkadzać, nudzić, rzucać kłody pod nogi i tak dalej. I nagle, już w serialu (w powieści tym bardziej) wyrosła na bardziej interesującą od Kaszowskiego postać. No więc później już nie świrowałem, tylko ciągnąłem kobietami. Odkryłem, że ta droga jest dla mnie właściwa.

Każda kolejna z jego bohaterek ma spory bagaż doświadczeń. Wystarczy przypomnieć sobie choćby Agnieszkę z „Szadzi”, Monikę z „Rysy”, niedawno poznaną przeze mnie Dominikę ze „Spirali”, czy Karolinę ze „Splątania”, z którą planuję się zapoznać. – Uczono mnie, że dramaturgię najlepiej buduje się w momencie, kiedy są kłody, więc nie ukrywam, że lubię robić problemy ludziom – zdradza Igor Brejdygant.

Podczas spotkania kłód jednak nie rzucał. Odpowiedział na każde z pytań, także te zupełnie niespodziewane. Po rozmowie cierpliwie podpisywał książki, a chętnych, którzy przynieśli nieraz i po kilka tomów, było naprawdę wielu.

Fot. Adam Markowski


Galeria zdjęć

30 stycznia 2024
Adam Markowski
22 stycznia odbyło się pierwsze w tym roku literackie spotkanie w Hotelu Arche. Gościem był Igor Brejdygant, nazywany najchętniej ekranizowanym autorem kryminałów w Polsce. Tym razem twórca m.in. "Szadzi", "Rysy" i "Paradoksu" opowiedział o swojej najnowszej książce - thrillerze "Splątanie". Rozmowę z pisarzem poprowadził Robert Jasiak, twórca marki "Wspieraj kulturę!".

Cykle CGK - Autorzy