SZUKAJ
CO/GDZIE/KIEDY W CZĘSTOCHOWIE Portal kulturalny

Kult
Robert Jodłowski

Kult Akustik: trzy godziny, goście i świeckie tradycje

9 marca 2023
Udostępnij

Trzy godziny grania, 40 piosenek, dziewięciu muzyków i trzech unikających szufladkowania gości, których wysłuchało kilkaset osób. Tak w liczbach można zamknąć koncert „Kult Akustik”. A i jeszcze jedna pozycja do statystyki: był to drugi występ na liczącej 18 pozycji mapie trasy „bez prądu”.

middle-DSC_4761.jpg

O tym, że koncertu „Kult Akustik” wyczekiwałam od dawna, a dokładnie od kwietnia ubiegłego roku, gdy zespół po raz pierwszy zaprezentował się w tej odsłonie w Filharmonii Częstochowskiej, już pisałam. Nawet nie próbuję więc maskować miłości do Kultu i umniejszać oczekiwań jakie wiązałam z wieczorem 26 lutego. Zresztą i tak zdradziłaby mnie kultowa koszulka z wizerunkiem czterech jeźdźców Apokalipsy. „Jeźdźcy” wprawdzie tym razem nie zabrzmieli, ale piosenek komentujących problemy z „tu i teraz” nie brakowało. Klimat spotęgowała scenografia rodem z PRL-owskiego podwórka: walające się gazety, trzepak, pompa wody, stary rower...

Rok temu, gdy unplugged debiutował w Częstochowie, poprzeczka zawieszona została bardzo wysoko. Na koncercie w filharmonii wybawiłam się lepiej niż „pomarańczową” jesienią w Spodku. Ten koncert był inny, drugi, a nie niemal ostatni na trasie. Przed nami „Akustik 2023” wysłuchał tylko Rzeszów. Nie ukrywam, że troszkę mnie korciło, żeby podejrzeć setlistę zaserwowaną w tamtejszej G2A Arenie, ale w ten sposób pozbawiłabym się muzycznych niespodzianek, a tak zaskoczyłam się od pierwszych dźwięków.

middle-DSC_4766.jpg

Częstochowski koncert rozpoczęło „Everywhere I go, I wanna go with You”, czyli – jak podkreślał Kazik Staszewski – jedna z niewielu anglojęzycznych piosenek w repertuarze Kultu. Zespół sięga po nią rzadko, trudno mi sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek słyszałam ją „na żywo”. Zresztą, podobnie jak „Skazanych”, którzy zabrzmieli tuż potem. Początek był mocno nieoczywisty, a obok „Gwiazdy szeryfa” autorstwa uwielbiającego westerny Stanisława Staszewskiego (taty Kazika), zabrzmiały piosenki z „Ostatniej płyty” i tej przedprzedostatniej (czyli „Prosto”).

I tym razem zachowano „świeckie tradycje” wpisujące się w trasę unplugged. Główną z nich jest zapraszanie gości. - Goście są zawsze ci sami, bo są najlepsi, więc po co ich zmieniać, ale zawsze prezentują inny repertuar – wyjaśnił Kazik zapowiadając Krzysztofa Radzimskiego.

middle-DSC_4845.jpg

W tym roku Dr Iry pojawił się na scenie osobiście, a rok temu brawurowo wcielił się w niego Staszewski. Wstęp rozpoczęła „Kasta pianistów”, a potem Iry rzucił wielokrotnie powtarzane tego wieczoru hasło „j… Putina”. Nie bez znaczenia był fakt, że koncert odbył się tuż po pierwszej rocznicy wybuchu wojny w Ukrainie.

- Teraz będzie coś strasznego, bo będę śpiewał w języku obcym, po czesku. To bardzo osobista piosenka, którą dedykuję pamięci mojej zmarłej trzy lata temu mamy – mówił Radzimski, zapowiadając „Kometę” Jaromira Nohavicy i dementując pogłoski o poparciu barda dla rosyjskiego dyktatora.

„Prawem gościa jest zaprosić gościa”, więc Iry poprosił na scenę Kazika, zaznaczając, że przez wiele lat byli „razem w Dupie” (a właściwie w El Dupie zwanej także m.in. El Dojpą czy L-Dópą). Po takiej zapowiedzi można było zagrać tylko jeden kawałek. „Nie mam dupy” (z debiutanckiego krążka formacji „A pudle?”) zagrane w filharmonii to naprawdę „duża rzecz” i te ściany tego nie zapomną!

middle-DSC_4872.jpg

Zostając przy gościach, drugim z nich był Janusz, czyli „młody Staszewski”. - Przyjechaliśmy tu pokazać wam trochę dobrej muzyki. - To jest nasz jedyny sposób na wyrażenie naszej niezgody. Stąd antysystemowy kawałek „Władza” – mówił. Ze swojego repertuaru wybrał jeszcze „Tak, tak” i „Nie przestawaj”.

Trzeci gość przyleciał do Częstochowy „samolotem”, choć papierowym i z puszką po piwie zamiast steru. W tym anturażu – zaznaczając, że „pojazd jest pokojowy” - Mirosław „Zacier” Jędras przybył, by nieść „dobrą nowinę” i świętować imieniny. Repertuar też był w stosownym stylu „Dżdżownica – ziemna dziewica”, „Final Bałwan”, „Zabrali mi jaja”… W pierwszym i trzecim kawałku Zacierowi towarzyszył ubrany w kitel lekarski Dr Iry, na scenie mieliśmy więc dwóch „doktorów”, bowiem Jędras z wykształcenia jest nefrologiem.

middle-DSC_5018.jpg

Wróćmy do tradycji. Kolejną jest serwowanie coverów. Jednym z nich jest piosenka „Ty albo żadna” Jerzego Petersburskiego, którą Kazik nazywa „drogą sercu”. Kosztowna była dosłownie, bo pewien tego, że jej kompozytorem jest nie twórca „Tango milonga”, a Stanisław Staszewski, zespół zamieścił ją na płycie „Tata Kazika 2”. Konsekwencją był odszkodowanie wypłacone spadkobiercy prawowitego autora.

Wypełnioną po brzegi Filharmonię na dobre roztańczyły (pod ścianą zaimprowizowano nawet i pogo) przeboje, czyli powrót do „ligowej szarzyzny”. Jak nie skakać (albo chociaż przytupywać), gdy Kult „stawia” „Wódkę”, a potem dodaje choćby „Krew Boga”, „Celinę”, „Baranka”, „Mieszkam w Polsce” czy „Brooklyńską Radę Żydów”. Przy tej ostatniej – zgodnie z tekstem - „oklaski rozległy się nawet z najdalszej części sali”.

middle-DSC_4993.jpg

Razem z „Wiarą”, czyli 35. piosenką, którą usłyszeliśmy w niedzielę, Kazik przedstawił ośmiu kolegów z zespołu. Kult tworzą dziś: Piotr Morawiec, Ireneusz Wereński, Tomasz Goehs, Janusz Zdunek, Wojciech Jabłoński, Jarosław Ważny, Mariusz Gadzina i Konrad Wantych (dwaj ostatni dołączyli w 2020 r.). Nikt na sali nie uwierzył jednak, że na tym moglibyśmy zakończyć ten wieczór.

Bisy muszą być. Ich początek również był coverowy, a to za sprawą „The Passanger” Iggy’ego Popa i „Zegarmistrza światła” Tadeusza Woźniaka. Na finał dołożono jeszcze energetyczne „Ręce do góry” (nie mogę wyjść z podziwu jak Kazik śpiewając nie traci „tchu”, ja mogę „dołączyć” do niego tylko w refrenie!) i „Lewe Lewe Loff”. Trzygodzinny koncert zakończyli oczywiście „Sowieci”.

Mam nadzieję, że Częstochowa i filharmonia na dobre zaklepała sobie miejsce na mapie akustycznej trasy i za rok będzie jeszcze większy „ogień”.

Fot. Robert Jodłowski


Galeria zdjęć

27 lutego 2023
Robert Jodłowski
Filharmonia Częstochowska była drugim przystankiem tegorocznej trasy "Kult Akustik". Zespół "bez prądu" zagrał trzygodzinny koncert, serwując blisko 40 utworów. Nie zabrakło "Mieszkam w Polsce", "Krwi Boga", "Celiny" czy "Do Ani". Zgodnie z tradycją występów unplugged na scenie pojawili się również goście - Dr Iry, Zacier i Janusz Staszewski.

Cykle CGK - Autorzy